U nas zawirowania około płytowe dzieją się z dużym natężeniem. Co chwilę są jakieś nowe wiadomości i zadania do szybkiej realizacji. Kosztuje nas to sporo czasu i wysiłku. Chcemy, żeby płyta była jak najlepsza, a singiel hitem - zatem marudzimy, przebieramy, odrzucamy, akceptujemy, zmieniamy, poprawiamy, zachwycamy się i tak w kółko. Efekty już niebawem.
Tymczasem mamy słoneczną, ciepłą niedzielę. Postanowiłam zająć się moim półrocznym psiakiem. Wabi się Lucek. Jest owczarkiem niemieckim o bardzo wyostrzonym charakterze. Bystry samiec próbując zdominować swoją w posturze dość drobną właścicielkę, często pokazuje swoje mroczne oblicze. Skacze, gryzie, notorycznie wylewa wodę z misek, podczas podlewania ogrodu wbiega w strumień wody i urządza sobie prysznic, ciągnie się na smyczy podczas spacerów i ignoruje polecenia. Gdyby nie przysmaki i konsekwencja w nauce, którą praktykowaliśmy w psim przedszkolu, nie dałoby się nad Luckiem zapanować. Oczywiście jest przy tym bardzo uroczy, najsłodszy kiedy śpi i chce się przytulać, wszyscy go uwielbiamy. Respekt czuje najbardziej przed moim bratem. Dziś oboje z Luckiem bardzo się zmęczyliśmy tym krótkim spacerem. Maszerujemy komicznie - dwa kroki = szarpnięcie psa = postój na opanowanie psa i od początku. W drodze powrotnej udaje się uzyskać wykonanie komendy "równaj", co oznacza że mój owczarek bardzo szybko się uczy. :) Szkoda tylko, że ostatnio mam dla niego tak mało czasu. Mój pies, póki co, bardzo cieszy się na przyjazd dziewczyn. Zagradza im drogę, liże po rękach i pcha się pierwszy do domu. One są cierpliwe, Foka nawet jest w stanie go okiełznać, pies jednak czuje dominujący charakter;)