... czyli melduje kolejne spóźnienie.
Nie jest to jednak 'protest post' !
Zastanawiam się tylko gdzie podziały się wspaniałe czasy, o których na politechnice opowiadał mój ulubiony Profesor Gzell.
A były to czasy, w których można było telefonicznie zamówić z Warszawy wyśmienity obiad w jednej z Radomskich restauracji i już za godzinę, jadąc pociągiem pospiesznym, spożywać go na miejscu.
Dziś lepiej tego nie robić... bo albo zastaniemy na miejscu zimny posiłek albo ktoś nam go wcześniej zje albo po prostu zamkną restaurację zanim nasza noga postanie w Radomiu.
Dziś na szczęście nic podobnego mnie nie spotka, ponieważ jadę spotkać się z Bardotkami i Maćkiem Kujawskim w SPATiF-ie. Nawet przy godzinnym spóźnieniu nie zastanę pustej sali, a co więcej, wino które na mnie czeka będzie tak samo zimne jak teraz ;)