W tym tygodniu byłyśmy w Pytaniu na Śniadanie i zdecydowałyśmy się zaśpiewać naszą autorską, ukochaną Kalinową.
Stwierdziłyśmy, że znów zaryzykujemy i zagramy na żywo. Zerwałyśmy z łóżek naszych bardotów i pojechałyśmy do tv.
Muszę przyznać, że stresowałyśmy się trochę tym wykonem. Nigdy nie wiadomo czy w tak krótkim czasie uda się odpowiednio nagłośnić band i wokale. Na szczęście wszystko poszło dobrze.
Tak tak, było jedno sprzężenie, ale nie dałyśmy się takiemu małemu problemowi i brnęłyśmy dalej z naszą Kalinową opowieścią.
Tym razem postanowiłyśmy przełamać nasz vintage look, troszeczkę go unowocześniając.
Zdecydowałyśmy ubrać się na czarno, zamiast spódnic założyłyśmy spodnie i przełamałyśmy tą prostotę kolorowymi chustami.
Oczywiście kreska na oku i czerwień ust musiała być;)
Podczas długich oczekiwań na wejście live zrobiłyśmy sobie sesje zdjęciową z manekinami, wypiłyśmy ogromne ilości kawy i rozmawiałyśmy na wszystkie możliwe tematy świata (jak to my..)
Nigdy nie uczyłyśmy się śpiewać białym głosem. Ja kiedyś chciałam pojechać w wakacje na warsztaty nauki śpiewu ludowego, ale jakoś mi nie wyszło.
Pewnie dużo nam jeszcze brakuje do perfekcji, ale śpiewanie tej historii sprawia nam ogromną przyjemność. Im głośniej, tym lepiej;)
Od tego dnia zdążyłyśmy być w Serocku i w Kętrzynie. Przygotowałyśmy też nowy zimowy singiel, który niedługo będziemy nagrywać w studio. Ja zdążyłam się rozchorować i zakatarzona śpiewać koncert, Focz natomiast nie zdążyła napisać posta o wyprawie do Kętrzyna. Aga przygotowuje się do swojej hucznej parapetówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz