... za to latem Mazury nabieraja sensu pod warunkiem, że ktoś potrafi na tyle dobrze pływać, żeby wypłynąc na środek jeziora, zatrzymać się, utrzymywać się na wodzie i rozmawiać o życiu, albo lepiej w towarzystwie przystojnego mężczyzny całowac się na środku jeziora. I to jest właśnie jedno z moich marzeń :) - umieć tak pływać. Foka tak potrafi, Zuba? hmmm nawet nie wiem, ale pewnie też, a ja nie, bo albo mam za ciężki tyłek albo nikt mnie dobrze nie nauczył pływać. Mam nadzieję, że w tym roku spełnię to skryte marzenie!
To był wątek nawiązujący to poprzedniego postu, o którym pisała Marta.
Tymczasem wracam do naszych późnojesiennych spraw. Tak wiem wiem wiem, że wszyscy czekamy na płytę, ja też nie mogę sie jej doczekać. Sytuacja jest prosta i trudna zarazem, czyli wszystko czeka na swój wielki wybuch, który widocznie jeszcze nie urusł do rozmiarów wybuchowych. Jak się ukaże płyta, to od razu szybciusieńko się nią pochwalimy. A rzeczywistość jest taka, że idzie zima (śniegu ni ma), ale są witryny w sklepach z choinkami i prezentami, za chwilę wyjdzie na warszawskie ulice chmara Mikołajów (wszyscy prawdziwi) i warto w taki czas napisać zimowy hit.