Wróciłyśmy ! Już, za szybko jakby, chociaż w ciągu tych czterech dni wydawało nam się, że wydłużyłyśmy dobę co najmniej dwukrotnie. W drodze powrotnej zastanawiałyśmy się która z nas o czym będzie pisała. Wrażeń było mnóstwo. Opowiem więc co nieco okiem Agi ;) czyli nieco z tyłu, nieco niżej, trochę wolniej, takie osadzone blue wspomnienia. :)
Pakowałam się na wyjazd w dniu wyjazdu, bo nie widzę potrzeby wcześniej. Jak się zaczyna wcześniej, to dłużej trzeba pamiętać o skarpetkach, kosmetykach, kablach, mikrofonach. Niczego nie zapomniałam, więc mój system działa. Zbiórka była u Zuby. Naciskając domofon znów poczułam, że wzywa nas zew przygody i ten stan utrzymuje się do dzisiaj. Sam start i czynności temu towarzyszące był niezwykle pasjonujący, ponieważ Foka leciała po raz pierwszy w życiu. Z Bardotką nic Jej nie grozi, ale pewnie sama opisze wrażenia. Nasz główny przewodnik - Zuba z Londynem jest za pan brat i niewzruszona przeszła pomyślnie całą odprawę (przeszła w leginsach i adidasach z odsłoniętymi kostkami, bo jest teraz taka moda, której np. ja w listopadzie nie rozumiem, wyglądała jak zwykle pięknie). A ja ... trzy kroki za dziewczynami, rozmyślałam nad tym, że dzięki temu, iż jakiś czas temu podjęłyśmy próbę i zdobyłyśmy się na odwagę śpiewać razem, pakujemy się do samolotu linii BA i lecimy zaśpiewać dawnym aliantom pieśni im dotąd nieznane i w dodatku polskie. Duma rozpierała moje serce, a tymczasem samolot zaczynał kołować. Foka spanikowana, Zuba opanowana, zastępczyni naszej Magdy - Aga ogarnięta, ja jeszcze zapinam pas, ale już kończę - czyli wszystko gra. I tak już zostało przez ten cały wyjazd.
A teraz fotorelacja, żeby nie było nudno.
Po szybkim śnie zaczęłyśmy od podróży londyńskim autobusem linii 13. Oczywiście na górze i oczywiście z przodu. Teraz wiem, że jechałyśmy na Oxford Street, wtedy było mi wszystko jedno, ulice podobne, wszędzie czerwone autobusy, w większości czarne taxi, domy z czerwonej cegły, jak na złość również podobne, gdyby nie Zuba zgubiłabym się jeszcze przed wejściem do autobusu. Miejsca zaczęłam kojarzyć dopiero drugiego dnia. Cały czas panował bardotkowy dziki szał. Zaczęło się.